Nadchodzą upalne dni! Dla schłodzenia proponujemy nieco Arktyki z naszym abasadorem Tomaszem Kurczabą!

2024-06-27
Nadchodzą upalne dni! Dla schłodzenia proponujemy nieco Arktyki z naszym abasadorem Tomaszem Kurczabą!

Poznajcie Tomasza Kurczabę - polarnika, geografa, fotografa i kierownika 47. Polskiej Wyprawy Antarktycznej. Jako ambasador sklepu górskiego Lavaredo.pl, Tomasz dzieli się swoimi unikalnymi doświadczeniami z Arktyki i Antarktyki. Zapraszamy do przeczytania poniższej rozmowy, w której opowiada o swoich wyprawach, pierwszych wrażeniach oraz niezapomnianych przygodach.

 

Kolejne lato pod znakiem lodu

 

Prowadzący: Kolejne lato pod znakiem lodu. Lada moment wyruszasz do Szwajcarii, potem Spitsbergen. Co sprawiło, że właśnie Arktykę obierasz za cel swoich letnich wypraw?

 

Tomasz Kurczaba: Tak, już teraz na przełomie czerwca i lipca wyruszam do Szwajcarii na lodowce w regionie Wallis. Następnie Spitsbergen, w okolice zatoki Petunia. Być może jeszcze Grenlandia. W planach mam jeszcze wyjazd na lodowce do Norwegii kontynentalnej. Tęsknota za lodowym światem jest zbyt silna. Na północy globu temperatury są zdecydowanie niższe niż w Polsce, choć w ostatnich latach sięgają często niebotycznych wartości - zdecydowanie ten znany nam świat się kończy…

 

 

Pierwsze kroki na Spitsbergenie

 

Prowadzący: Kiedy po raz pierwszy zawitałeś na Spitsbergen? Co cię tam przyciągnęło?

 

Tomasz Kurczaba: Na Spitsbergenie zawitałem po raz pierwszy jako student II roku geografii. Młody, ambitny chłopak, który usłyszał od profesora o możliwości udziału w wyjątkowej przygodzie – Wyprawie Polarnej UAM – postanowiłem sprawdzić te słowa. Svalbard, o którym mowa, jest archipelagiem wysp położonym około 1000 km od bieguna północnego. To miejsce, w którym możemy znaleźć najdalej na północ wysunięty basen, browar, kościół, pianino i wiele, wiele innych rzeczy. Niesamowite w tym całym przedsięwzięciu jest to, że poznański uniwersytet ma tam swoją jednostkę badawczą. Od wielu lat naukowcy spędzają tam kilka miesięcy w roku. Stacja UAM położona jest w centralnej części Spitsbergenu w zatoce Petunia.

 

 

Pierwsze wrażenia z Arktyki

 

Prowadzący: Jakie były twoje pierwsze wrażenia po przybyciu na stację?

 

Tomasz Kurczaba: Pierwszy raz zobaczyłem te blaszane budynki w 2014 roku. Nie było tam zasięgu komórkowego, bieżącej ciepłej wody czy stałego prądu. Słońce nad stacją nie zachodziło przez większość lata, co początkowo dziwnie działało na człowieka, dając mu mnóstwo energii, aż w końcu padał ze zmęczenia.

Pierwsza anegdota, która mi się nasuwa, to moment rozładunku statku z zaopatrzeniem. Pracę rozpoczęliśmy około godziny 12 w ciągu dnia, a cały towar ze statku ściągnęliśmy około 5 rano następnego dnia. Nikt nie spoglądał na zegarek, było jasno i pięknie, robota szła tak szybko jak czas. Dopiero po odpłynięciu statku padliśmy do łóżek chwilę odpoczywając.

 

 

Urok Arktyki

 

Prowadzący: Co sprawiło, że Arktyka wzbudziła w tobie taki zachwyt?

 

Tomasz Kurczaba: Kolejne tygodnie życia w odludziu sprawiały we mnie coraz większy zachwyt nad tym surowym klimatem i izolacją. Przez ten czas miałem okazję pierwszy raz wejść na lodowiec, zobaczyć niedźwiedzia polarnego, czy też pływać po lodowatej wodzie na pontonie. Wiele wspomnień do dziś budzi we mnie dużą dawkę emocji.

 

 

Niezapomniane wspomnienia

 

Prowadzący: Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z tych wypraw?

 

Tomasz Kurczaba: Oczywiście. Pamiętam, jak pewnego dnia poszliśmy w trójkę na lodowiec. Przed nami było ponad 10 km marszu wzdłuż wybrzeża fiordu, po mokrych, śliskich obłych kamieniach, a następnie wejście na lodowiec, przed którym wyrastały grząskie moreny. Ten lodowiec jest najbardziej widowiskowym w okolicy. Wielkie połacie lodu schodziły do wody, tworząc pionowe ściany lodu. To było moje pierwsze wejście w magiczny lodowy labirynt. Szczeliny okazały się ogromnymi barierami, których sforsowanie zajęło nam wiele czasu. W drodze powrotnej szliśmy inną trasą, omijając plażę, na której zrobiliśmy chwilę przerwy. W miejscu, gdzie wcześniej spoglądaliśmy na wodę, stał biały samiec niedźwiedzia polarnego. Zamarliśmy na moment, po czym załadowaliśmy broń i bacznie wróciliśmy do stacji.

 

 

Wspinaczki po górach

 

Prowadzący: A jak wyglądały twoje spacery po okolicznych górach?

 

Tomasz Kurczaba: Pamiętam, że raz wybraliśmy się na krótki spacer. Do plecaków załadowaliśmy 0,5 litra herbaty i po jednym batonie, oczywiście karabin i w drogę. Nasz spacer zamienił się w 8-godzinną wspinaczkę po pobliskich piargowych górach. Weszliśmy na górę mierzącą ponad 700 m. Wejście było bardzo specyficzne, gdyż po drobnym sypkim materiale bardzo ciężko nam się wchodziło. Dwa kroki w górę, jeden w dół i tak, aż do szczytu. Ze szczytu ukazała się panorama okolicy. Dziesiątki skalnych szczytów, rozciągnięty fiord i lodowce dookoła. Zjedliśmy batona, cieszyliśmy się chwilą i tym, że żyjemy. Zejście do stacji było proste. Zjeżdżaliśmy w drobnych kamieniach, które rozcinały nam buty, dosłownie jak na nartach. Po kilku minutach byliśmy na dole.

 

 

Niesamowite doświadczenia

 

Prowadzący: Brzmi niesamowicie! I trochę niebezpiecznie :) Czy było coś, co szczególnie zapadło ci w pamięć?

 

Tomasz Kurczaba: Tak, tamtego roku pod koniec sezonu, kiedy woda zaczęła zamarzać, trafiliśmy na kilkusetmetrową jaskinię lodową. To, co zobaczyłem w środku, rozwaliło mnie do końca. Znalazłem się w środku lodowca. Między nogami płynęła mała rzeczka, a my wchodziliśmy w głąb ogromnej masy lodu. Eksplorowaliśmy nowe miejsce, w którym człowieka nigdy nie było. Coś niesamowitego zobaczyć niebieskie ściany lodu z zatopionymi w nich bąblami powietrza. To był pierwszy raz, kiedy poczułem mocne ukucie miłości do lodowców w sercu.

 

 

Dostępność Svalbardu dla turystów

 

Prowadzący: Na koniec coś o co pewnie każdy piechur chciałby zapytać. Czy Svalbard jest dostępny dla turystów?

 

Tomasz Kurczaba: Tak, Svalbard jest coraz bardziej dostępny dla turystów. Można każdego dnia dolecieć tam, by zobaczyć ten lodowy świat. Z Polski możemy znaleźć loty, dzięki którym już w 8 godzin jesteśmy na wyspie. W tym roku będę tam dwa razy. Mówi się, że na archipelagu żyje trzy razy tyle niedźwiedzi polarnych co ludzi, więc należy zawsze mieć ze sobą karabin, bo nigdy nie wiadomo. Latem możemy zwiedzić okoliczne zatoki z pokładu jachtów, a w okolicy miasteczka wspiąć się na kilka szczytów i lodowców. Często możemy spotkać dzikie renifery, a jak ktoś ma szczęście, z wody wynurzą mu się humbaki. W miasteczku mamy dużą bazę hotelową i sporo atrakcji dla przyjezdnych.

 

Prowadzący: Dziękuję Tomku, za fascynującą rozmowę!

 

---

Zapraszamy wszystkich miłośników gór i przyrody do śledzenia dalszych relacji z wypraw Tomka na jego profilu na instagramie oraz do odwiedzenia naszego sklepu Lavaredo.pl, gdzie znajdziecie sprzęt i odzież niezbędną do własnych górskich przygód - niezależnie dokąd się wybieracie :)

Pokaż więcej wpisów z Czerwiec 2024
pixel